Starzy ludzie z Górzna powiadają, że kiedyś przed laty w głębinach pobliskiego jeziora mieszkał straszny potwór, przez okolicznych mieszkańców zwany Topielcem. Miejscowej ludności dał się on poznać z najgorszej strony. Nie było bowiem roku żeby nie wciągał do jeziora i nie utopił upatrzonej ofiary. A ofiary były różne: to dziecko bawiące się na brzegu bez opieki, to znów młody człowiek, który zabłądził w te strony, innym razem wojak przebywający na urlopie. Ofiarą był także posłaniec, który zimową porą śpiesząc z listem do pobliskiej wsi Fiałki, chciał skrócić sobie drogę i przechodził przez lód na jeziorze. Czasem udawało się uratować jakąś tonącą ofiarę, ale wtedy Topielec wpadał we wściekłość, opuszczał głębiny wodne i sadowił się pod drewnianym mostem nad strumykiem, który łączy jeziora Górzno i Młyńskie. Tam czekał na przechodzących lub przejeżdżających mieszkańców.

 W owych czasach ruch na drodze był dość znaczny, a to dlatego, że chłopi często wywozili drzewo z lasu. Im też Topielec dawał się mocno we znaki. Na moście co i raz łamały się koła, rwały się łańcuchy opasujące i wiążące duże, ciężkie kloce. Rwała się również uprząż na koniach. Furmani mieli jednak na potwora swój sposób. Przed wjazdem na most robili znak krzyża, a następnie wozy i drogę kropli święconą wodą. Konie przejeżdżały wówczas spokojnie, natomiast Topielec okrutnie się złościł. Wył i ryczał, bryzgał wodą, miotał piaskiem i rzucał kamieniami. Oczywiście nikt nie miał na tyle odwagi, aby wejść pod most i przyjrzeć się Topielcowi. Byli jednak tacy, co go widzieli. Do nich należały jego niedoszłe ofiary. Opowiadali potem wszyscy z przejęciem, że Topielec ma ludzką postać, jest jednak jakoś dziwacznie zbudowany. W przekazywanych relacjach powtarzało się, że kształtem przypomina długą rurę z jajowatą głową, że ma długie cienkie ręce i ogromne łapy z grubymi, jak kołki w płocie palcami, i że te ręce są zwinne jak sprężyny. Opowiadano także, że potwór ma twarz straszną, odrażającą i bardzo pomarszczoną.

Topielec prócz ludzi wciągał do wody i topił również ich dobytek, a więc konie, krowy, owce, a także wozy i inne narzędzia oraz przedmioty gospodarskie. Ulubionym jego zajęciem było straszenie. Nawet najodważniejsi bali się przechodzić nocą przez most. Szczególnie dużo szkód Topielec wyrządzał rybakom. Plątał im sieci, niszczył żaki, płoszył ryby, zrywał haczyki przy wędkach. Kiedy rybakom zalazł już dobrze za skórę, rozwścieczył się nie na żarty. Postanowili pozbyć się potwora, z odległego o kilka mil klasztor sprowadzili świętobliwego kapłana i ten wykonał egzorcyzmy. Topielec strasznie się wściekał, z paszczy buchał ogniem, że aż się woda w jeziorze zagotowała. W końcu uznał się za pokonanego i wrócił do otchłani znajdującej się pod drugim dnem jeziora. Trzeba bowiem wiedzieć, co podają najstarsi ludzie, że jezioro Górznem zwane posiada podwójne dno.